czwartek, 1 sierpnia 2013

Prolog

Ostatnio się zastanawiałam
Kto zostanie tam, by zająć moje miejsce
Kiedy ja odejdę, ty będziesz potrzebował miłości
By oświetliła te cienie na twojej twarzy...
Charlene Soraia - Wherever You will go

*
Muzyka

Październik, rok 1986
Tej nocy niemal cały obszar nocnego nieba pokrywały gwiazdy, od czasu do czasu na całej jego powierzchni pojawiały się błyskawice, tak imponujące, że miejscami sięgały aż po horyzont, a ludziom obserwującym to niezwykłe zjawisko wydawało się, iż włada nimi jakaś nadprzyrodzona siła.
Wszystko ucichło, wszystko umarło, nie było słychać cykania świerszczy, ani pohukiwania sów, które zwykły mieszkać w starej, spróchniałej wierzbie, 
Drobna postać wkroczyła na posesję zaniedbanego trawnika. Odziana była w granatową pelerynę, którą unosił każdy podmuch wiatru, ukazując zgrabne oraz smukłe nogi. W ciemności nie można było zobaczyć całej sylwetki postaci. Jedynie wybitny obserwator mógłby dostrzec wymykające się spod kaptura kosmyki czekoladowych włosów, które w lokach spływały jej na ramiona, dzięki czemu można było się domyślić, iż była to kobieta.
Żwawo kroczyła do przodu, nie oglądając się za siebie. Swoimi niespodziewanymi odruchami przestraszyła kilka wron, które wzbiły się w powietrze i utworzyły klucz na jasnej tarczy księżyca, kiedy była młodsza, matka często powtarzała jej, iż księżyc pojawił się na niebie, aby strzec pokoju na ziemi, lecz kobieta coraz bardziej wątpiła w jej słowa, przecież to właśnie pod osłoną nocy zabrano jej przyjaciół, a jej małemu chrześniakowi rodziców i tylko i wyłącznie na jego oczach nocna bogini łowów zbierała swoje żniwa, tworząc potwory, przecząc równowadze, którą niosła ze sobą Matka Natura... 
Stanęła przed drzwiami swojego dawnego domu. Doskonale wiedziała co się za nimi kryje. Miała nadzieję, że wchodząc do przedpokoju znów napotka walące się po całym domu zabawki, w końcu ile razy się o nie potykała! Wzięła kilka, głębokich oddechów, po czym wyciągnęła z kieszeni szaty swój magiczny patyk i wyszeptała cicho zaklęcie alohomora, które uniemożliwiło jej przedostanie się do środka. 
Kobieta ostrożnie uchyliła eleganckie, wykonane z mahoniowego drewna  drzwi i niemal ze wzruszeniem zaczęła się rozglądać po tak dobrze znanym jej pomieszczeniu. Wyglądało na to, że w domu od dawna nikt nie mieszkał, nikt nie skosił tam trawnika, nikt nie zapalił świecy... chyba niepotrzebnie martwiła się o to, jaka będzie reakcja ich obecnych mieszkańców na jej widok. 
Nagle podłoga zaskrzypiała głośno, a kobieta zaklęła cicho pod nosem. Tyle razy prosiła swojego narzeczonego, aby wreszcie wymienił ten przeklęty panel albo chociaż sprawił, żeby nie reagował w taki sposób na obecność buta!
Pamiętała, że ten dźwięk potrafił obudzić ją nawet w środku nocy, zawsze bała się ciemności, a możliwość, że ktoś obcy niespodziewanie pojawiłby się w domu napawała ją lękiem. W tym samym momencie, wiszący na ścianie zegar z kukułką wybił godzinę dwunastą. Brunetka odruchowo zaczęła wycofywać się do tyłu, ale niechcący potknęła się o coś miękkiego, dziewczyna przełknęła głośno ślinę.
Nie odważyła się spuścić wzroku.
Nie chciała wiedzieć co to jest.
Dlaczego tutaj wróciła?
Co ją tutaj przywiało?
Uparcie próbowała znaleźć odpowiedź na dręczące ją od dawna pytania.
Dom nadal tutaj był.
Stał niewzruszony od ponad pięciu lat w miejscu gdzie został wybudowany.
Czy poczułaby by się lepiej, gdyby zobaczyła jego siedzącego na kanapie i czytającego wieczorne wydanie Proroka Codziennego, gdyby ona leżała na plecach z głową wspartą na jego kolanach, i była zajęta pisaniem jakiś beznadziejnych bazgrołów w notatniku zamiast chwytać tę chwilę, nacieszyć się jego towarzystwem? Gorszym doświadczeniem byłoby jedynie odkrycie, że domu nigdy tutaj nie było tylko ktoś obudził ją z długiego snu... Och! Gdyby tylko wiedziała, jak mało zostało im czasu.... ale była przekonana, że ich tu zobaczy. Swoją rodzinę, swoich najlepszych przyjaciół...

Jeśli wielka fala będzie miała runąć...
I spadnie na nas
To cóż, mam nadzieję, ze znajdzie się tam ktoś,
Kto sprowadzi mnie z powrotem do ciebie...


Tak jak przypuszczała, James Potter pojawił się jako pierwszy w bladym świetle księżyca, wskrzeszony niczym feniks z popiołów,  na jego twarzy wciąż błąkał się delikatny uśmiech, który kobieta bez skutecznie starała się odwzajemnić.
James zawsze potrafił poprawić jej humor, wbrew pozorom, cieszyła się, że spędzała ostatnie chwile swojego życia właśnie z nim. Miała ochotę do niego podbiec, z ulgą rzucić się w jego ramiona, albo chociaż podać mu dłoń, aby ją ujął i mocno ścisnął, udowadniając jej tym sposobem swoją obecność. Chciała mieć pewność, że nie jest widmem, ale musiał nim być, inaczej to wszystko nie miałoby najmniejszego sensu. 
- Jim, boję się... - wyszeptała cicho.  
- Tu nie ma się czego bać - James swoim pocieszającym uśmiechem jak zwykle dodawał jej otuchy. - śmierć wcale nie jest taka straszna, szczególnie w przypadku nas, czarodziejów... wystarczy jedno zaklęcie i  już po wszystkim...
- James, nie waż się nawet tak mówić, ona ma jeszcze przed sobą całe życie! - ten zdecydowany, łagodny ton musiał należeć tylko i wyłącznie do jednej osoby. 
- Dobrze wiesz, że nie mamy wpływu na jej decyzję, Lily. - przypomniał swojej ukochanej James. Kobieta w myślach przywołała  do siebie rude włosy przyjaciółki oraz zielone tęczówki w kształcie migdałów, które każdego potrafiły obdarzyć dobrocią oraz współczuciem. Lily nie przejmowała się podziałami w czarodziejskim świecie, nie liczyło się dla niej czy ktoś jest rebeliantem czy Śmierciożercą, jeśli ktoś był dla niej miły, ona zazwyczaj to odwzajemniała. Ojciec brunetki mawiał, że na świecie istnieją różne rodzaje odwagi, ale najpiękniejsza z nich, choć mało znana, to odwaga myślenia o innych niż o samym sobie.... lecz wówczas była za młoda, by zrozumieć znaczenie jego słów... kolejna osoba z którą przyjdzie się jej rozstać... miał jej jeszcze tyle do przekazania, a tak wiele stracili... pomyślała nagle, że człowiekowi, który jest samotny, znacznie łatwiej jest pożegnać się ze światem. Żaden z jego przyjaciół nie będzie rozpaczał nad jego grobem, żaden z nich nie będzie płakał po jego śmierci...- Tylko ona może dokonać tego wyboru, nikt inny...
I znowu zniknęli. To była chora ścieżka. Niewłaściwa, zdradliwa, a jednak tak bardzo przyciągająca. 
- Ucieczka z domu w obawie przed strachem tylko po to aby odwiedzić grób przyjaciela, nie była zbyt rozsądnym wyjściem, Grace Dawson... - usłyszała za swoimi plecami zaskakująco znajomy głos.  Serce zabiło jej jak oszalałe. - Wiedziałam, że prędzej czy później, sama do mnie przyjdziesz...
Twarz Bellatrix Lestrange niespodziewanie pojawiła się w półmroku. Kobieta była od niej nieco wyższa, jej włosy miały barwę ciemnego hebanu, a jej słynnej, atramentowej grzywy nie dało się zapomnieć... wielkie, szare oczy potężnej wiedźmy niemal błyszczały z podniecenia... przypominała małe, skrzywdzone dziecko, któremu rodzice nie pozwolili kupić wypatrzonej, jedynej w swoim rodzaju zabawki. Zauważyła, że prócz niej w pomieszczeniu znajduje się ktoś jeszcze. Swoją obecność objawiał cichym szlochaniem i ciągle powtarzał słowo "mama" . Jego rodzice już dawno powinni być martwi... To ich ciała znajdowały się w przedpokoju. Kobieta nazwana przez Bellatrix Grace, wokół której toczyło się to całe nędzne zamieszanie, nie mogła sobie wybaczyć, że przez jej własną głupotę cierpieli niewinni ludzie.
- Wypuść go - poprosiła, spoglądając odruchowo na malucha.Wyglądał na mniej więcej trzy latka. Miał jasne włoski oraz intensywnie niebieskie oczy. -  przecież ci na nim nie zależy...
Ale Bellatrix nadal pozostawała niewzruszona.
- Puść go - powtórzyła zrozpaczonym, lekko drżącym  głosem. - jest jeszcze młody, zrobię wszystko, tylko nie rób mu krzywdy...
- Znowu próbujesz zgrywać bohaterkę, Grace - prychnęła Bellatrix. - nie jesteś zbyt przekonująca, ale powiedzmy że masz rację... - jakby od niechcenia zaczęła bawić się różdżką przekładając ją przez palce. - zabicie tego dziecka nie sprawi mi żadnej frajdy...
- Ale to zawsze jednego mugola mniej - rzekła kobieta uśmiechając się paskudnie. Machnęła różdżką dwukrotnie, za pierwszym razem odebrała jedyną broń Grace, a za drugim odwróciła się i kobieta zobaczyła przed oczami zielony promień... oczy malca zastygły z przerażenia. Grace zacisnęła mocno powieki.
- Nadal zamierzasz walczyć o swoje życie?
- Może i moje życie jest warte żyły złota, ale wiem, że jeśli umrę, to tata zostanie sam i mama straci kolejną przyjaciółkę, a mój jedyny syn nie będzie miał w nikim oparcia, kiedy wreszcie On zdecyduje się do nas wrócić...
- Czeka nas wspaniała zabawa, Grace! - zapiszczała wesoło, niczym przyjaciółka, która właśnie wyprawiła dla niej najpiękniejsze przyjęcie weselne na świecie. - Nawet nie wiesz jakie niespodzianki dla ciebie przyszykowałam!
Mieli rację. Wszyscy mieli rację. Śmierć w jej przypadku byłaby wręcz darem. Zbyt prosta, szybka i łagodna...
Nagle przed oczami błysnęło jej czerwone światło...
Osunęła się na ziemię...
I może postaram się...
Znajdę sposób by powrócić pewnego dnia
By strzec cię, by przeprawić cię 
Przez najciemniejsze z twoich dni...

*
A co mi tam, wstawię sobie prolog kilka godzin wcześniej niż planowałam. Nie mogę się doczekać już waszych opinii <3
Teraz to chyba przydadzą wam się jakieś wyjaśnienia :) Rozumiem, że prolog może budzić całkiem spore kontrowersje, ale wprowadziłam je tylko i wyłącznie na potrzeby opowiadania. Akcja prologu toczy się w roku 1985, co oznacza, że według książki Bellatrix już dawno powinna tkwić w Azkabanie. 
Jednakże w mojej wersji, Bellatrix wcale nie przebywała w towarzystwie swoich kompanów, którzy doprowadzili Franka i Alicję do utraty zmysłów kiedy osaczyli ich aurorzy i wsadzili do więzienia, przez te dwa lata ukrywała się i sprytnie im uciekała. Nie zamierzała odpuścić, gdyż jej historia jest ściśle związana zarówno z Grace, jak i całym opowiadaniem. Złapali ją dopiero gdy wyrównała już swoje rachunki z matką Flynna, której nagle i zupełnie niespodziewanie zmieniłam imię ^^ 
Nie wiem dlaczego, ale kojarzy mi się z różową watą cukrową, pewną piosenką Flyleaf i jakimś westernem z lat 80' czyli bardzo pozytywnie ^^ Poza tym, "Rosalie" mi się trochę znudziło, Rose jest już zbyt oklepana, a z natomiast Grace się jeszcze nie spotkałam. 
Więcej informacji w następnym rozdziale, gdzie wyjaśnię co się stało Grace (nie, Bellatrix jej nie zabiła, więc pora na konfetti ;p). Początkowo Prolog miał być trochę dłuższy, jednak nie potrafię opisywać drastycznych scen, w których wszystko wychodzi mi zbyt dramatycznie i mało realistycznie. Ma prawie dwie strony w wordzie i jestem z niego zadowolona, w sumie to i tak najdłuższy Prolog jaki w życiu napisałam. Przecież od czegoś trzeba zacząć, nie? :D
No i uwielbiam tę piosenkę <3 Darmowy wyciskacz łez, mówię wam ^^ Więc klikać, klikać i jeszcze raz klikać ^^

22 komentarze:

  1. Pomijając fakt, że tak źle się czytało tak jasną czcionkę na niewiele ciemniejszym tle, prolog był całkiem okej ^^. Co prawda mogę mieć pewne luki, jako że przez większość czasu byłam skupiona na moich męczących się oczach (naprawdę nietrafiona tym razem kolorystyka), to jednak podobało mi się.
    O, zmieniłaś imię matki Flynna? Zastanawiam się teraz, co to za dom i po co ona tam poszła, liczę, że kiedyś to wyjaśnisz. W sumie szkoda, że nie pociągnęłaś tego dalej, ja bym się o drastyczne sceny nie pogniewała... No ale, w każdym razie, zastanawia mnie, jak to się skończyło dla bohaterki. Jest tajemniczo, w sumie prolog zasiewa takie ziarnko niepewności, jako że coraz bardziej mnie zastanawia, co będzie potem. I co tam robili rodzice Harry'ego? Ich pojawienie się jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe, tego nie wyjaśniłaś za dobrze...
    Opisy fajne jednak ^^. I chyba jak na ciebie t długi prolog, pamiętam kiedyś na jakimś blogu miałaś taki na jedno czy dwa zdania ;)).
    Mam nadzieję, że teraz wytrwasz do końca ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem czcionka jest jak najbardziej w porządku, w każdym razie nie mam żadnych problemów ze wzrokiem i akurat dla mnie wszystko jest ok :) Lubię robić takie jasne czarno-białe szablony, choć rozumiem że może trochę przeszkadzać w czytaniu :)
      Grace tego samego dnia odwiedziła również Dolinę Godryka i właściwie sama nie wiedziała, co ją do tego domu przywiało (mieszkała tam kiedyś razem z Flynnem i Syriuszem, po prostu chciała zobaczyć tak dobrze znane jej miejsce), w sumie domyślała się, że może spotkać tam Bellę, w końcu głównie z powodu jej rzekomego "polowania" musiała opuścić Wielką Brytanię i pewnie zdawała sobie sprawę, że jest śledzona przez tę jakże szaloną i nieobliczalną kobietę.
      Rowling kiedyś powiedziała, że duchy czarodziejów mają wybór i nie muszą odchodzić z tego świata, chyba że naprawdę tego chcą, więc James i Lily postanowili zostać, aby opiekować się Grace oraz swoimi bliskimi, przynajmniej przez jakiś czas, dopóki nie otrząsną się po ich stracie. Dla mnie nie ma nic dziwnego w tym, że postanowili towarzyszyć przyjaciółce w tak trudnym dla niej momencie, poza tym, wszyscy Huncwoci lubili przebywać w domu Blacków, to było takie fajne, kolorowe mieszkanie, w końcu sama Grace je kiedyś dekorowała ^^
      Jeszcze w żadnym z opowiadań nie spotkałam się z imieniem Grace, natomiast Rosalie, a już w szczególności Rose jest stanowczo za bardzo oklepane. Poza tym "Grace" o wiele bardziej mi pasuje do czasów, w których panna Dawson się urodziła (w latach 60' ludzie mieli skłonność do nadawania dzieciom dziwnych imion).
      Szczerze powiedziawszy, chętnie bym opisała to wszystko dalej, bo początkowo prolog miał mieć aż cztery strony w wordzie, czyli tyle co przeciętny rozdział, ale za dużo byłoby w nim wyjaśnień, a przecież to dopiero prolog ;p Wszystkiego o tym incydencie oraz jego konsekwencjach dowiecie się już w następnym rozdziale ^^
      I chyba nie masz na myśli onetowskiego Twilight And Shadow? Chryste, co to był za blog :D

      Usuń
    2. No ja właśnie mam duży problem. Tego po prostu się nie dało czytać. Nie mogłaby ta czcionka być czarna, skoro chcesz jasne tło? I czemu nie dałaś topaza na szablon? Z topazem wyglądałby dużo lepiej...
      Co do imienia, mi się podoba, bo Rosalie za bardzo mi się kojarzy ze Zmierzchem. Zresztą gdzieś na jakimś blogu też ostatnio widziałam jakąś Rosalie Dawson, tylko nie pamiętam, gdzie.
      Co do duchów, dla mnie to akurat trochę dziwne, że akurat teraz Lily i James do niej przyszli, bo skąd by wiedzieli, że tam się pojawiła.
      Nie pamiętam, co to był za blog, możliwe, że jeszcze na onecie ;P.
      W każdym razie... przemyśl jeszcze tę czcionkę ;).

      Usuń
  2. Również uważam, że czarna czcionka byłaby lepsza od tej białej i bardziej pasowałaby do szablonu. Swoją drogą, dlaczego nie ma na nim Flynna, tylko jakaś dziewczyna? No i jestem zaskoczona Twoją decyzją o rozpoczęciu od nowa... po raz któryś. Mam wrażenie, że kiedy dochodzisz do całkiem fajnego momentu, nagle brak Ci pomysłów i nie wiesz, co począć dalej. Według mnie to albo przemyślisz sobie całe opowiadanie raz i dobrze, albo lepiej zabrać się za nowy projekt. Ja jako czytelniczka jestem już trochę zmęczona i odrobinę poirytowana, bo poprzednia wersja była kapitalna.
    Prolog był długi i smutny, zwiastuje zgoła inne oblicze tego opowiadania. Czuję, że już nie będzie tak beztrosko i wesoło jak w "Black w Hogwarcie", gdzie do perspektywy Flynna dorzucałaś zawsze sporą dawkę komizmu. Czy szkoda? Jasne, że szkoda. Naprawdę przywykłam do wspomnianego wyżej bloga i będziesz musiała się naprawdę postarać, aby urzec mnie po raz drugi. W ogóle ten jasnowłosy chłopczyk to Flynn? I Grace zamierza oddać za niego życie? Jeśli to dawna Rosalie, to wolałabym, abyś jej nie uśmiercała, bo ta żwawa postać wnosiła dużo barw do opowiadania. Ale to Twoja twórczość i nie będę Ci nic zarzucać. Sama zresztą zaczęłam niedawno coś od nowa i chyba nie powinnam się Ciebie w ogóle czepiać. Mimo wszystko to zdecydowanie dobry tekst.
    Życzę Ci powodzenia i wytrwałości, tym razem na serio :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że BWH było po prostu zbyt beztroskie, niemniej jednak rozdziały nadal będą publikowane z perspektywy Flynna i pisane w pierwszej osobie, za bardzo go polubiłam, żeby go tak nagle porzucić i zacząć pisać w trzeciej, wówczas na pewno wszystko bym zawaliła.
      Chciałam zacząć od nowa, ponieważ chciałabym poprawić pierwsze rozdziały, które wręcz o to błagały, reszta akcji potoczy się według dawnych planów na bazie dawnych pomysłów.
      Szablon prawdopodobnie zmienię w najbliższych dniach, wstawiłam go, ponieważ Barbara jest idealnym odzwierciedleniem mojej Grace, a ostatnimi czasy nie mam weny żeby zrobić coś z Loganem :(
      Wiem, że większość czytelników będzie miała mi za złe to, że zaczynam pisać opowiadanie po raz kolejny, ale nie chciałam zabierać się za coś, co z góry skazane jest na powodzenie. Mam nadzieję, że tym razem mi się uda, a jeśli nie, to z ręką na sercu pozostawię BWH za sobą i rozpocznę nową, własną historię, którą już zaczęłam pisać.
      Ten jasnowłosy chłopczyk nie jest Flynnem, to po prostu syn nowych właścicieli domu, w którym wcześniej mieszkała Grace. Jego rodziców Bellatrix zamordowała kilka godzin przed tym, jak Grace postanowiła odwiedzić swoje dawne mieszkanie, a Bella, jak to Bella lubiła poznęcać się trochę nad swoimi ofiarami zanim pozbawiła je życia.
      Grace w sumie spodziewała się, że spotka tam Bellatrix i była gotowa na spotkanie ze śmiercią, stąd ten stoicki spokój :) Jej charakter na szczęście pozostanie bez zmian, bo choć dużo przeszła była w stanie poświęcić się dla swojego syna i zachowywać się tak, jakby nic się nie stało, zrozumiała, że Flynn jest wszystkim, co jej pozostało i musi zrobić wszystko co w jej mocy, aby był szczęśliwy i szczęśliwy.

      Usuń
  3. Dobrze, że Bellatrix nie siedzi w Azkabanie. Uwielbiam tą postać. Ale to głównie dzięki Helenie Bonham Carter, która świetnie ją zagrała.
    A mi nie przeszkadza ta biała czcionka. Dobrze czytało heh.
    Teraz tak się zastanawiam czy to było w Dolinie Godryka, czy w ten dom był w zupełnie innym miejscu. Ale jeśli byli tam James i Lily (jako wyobrażenie Grace), to chyba to pierwsze.
    Czy ona jest matką chrzestną Harry'ego? Pewnie później się to wyjaśni :).
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam.
    http://pieczecie--magii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwielbiam Helenę ^^ Osobiście uważam, że Bellatrix to jej najlepsza rola (zaraz po Czerwonej Królowej z Alicji W Krainie Czarów oraz Jak Zostać Królem ^^). Ja nawet słyszałam, jak swoim głosem mówi niektóre kwestie ;p
      Ten dom mieścił się w Dolinie Godryka, co prawda, na jej pograniczu z jakimś innym mugolskim miasteczkiem, no ale jednak ^^ Grace bardzo chciała spotkać Potterów, nawet jeśli to pragnienie miało oznaczać pożegnanie ze światem i odejście na drugą stronę. James był jej najbliższym kuzynem, natomiast Lily jedną z najlepszych przyjaciółek w Hogwarcie i poniekąd jest matką chrzestną Harry'ego, bo jest narzeczoną Syriusza, a w świecie czarodziejów rodzicami chrzestnymi zostaje zazwyczaj para (dlatego też, ciekawi mnie fakt, czy Rowlingowski Syriusz miał kogoś przed tym, jak wsadzili go do Azkabanu ^^).
      Pięknie dziękuję za komentarz;*
      Postaram się wkrótce wpaść na twojego bloga ^^

      Usuń
  4. A ja już myślałam, że to Flynn. Dopiero w którymś z powyższych komentarzy wyprowadziłaś mnie z tego błędu.
    Grace (wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że to jednak nie Rosalie) wydaje się ciekawą postacią. Rozumiem jej chęć spotkania z dawnymi przyjaciółmi (których też bardzo lubię), ale nie mogę pojąć jak pozwoliła się tak podejść Bellatrix. Przecież ona jest zdolna do wszystkiego, a śmierć z jej rąk to chyba dosyć łagodny wyrok. Zastanawiam się, dlaczego Grace tam poszła. Piszesz, że się spodziewała tego spotkania, a jednak zaryzykowała. W imię czego? Zobaczenia duchów, starych ścian i bliskości wspomnień? Nie pomyślała, że ma syna, o którego nikt oprócz niej nie zadba?
    Ciekawa jestem, ile lat będzie miał Flynn, gdy rozpocznie się akcja. Bo skoro prawie skończył dwa lata w tym smoczym instytucie, to powinien mieć ok. 12-13(dobrze liczę?), o ile oczywiście tam naukę rozpoczyna się w podobnym wieku co w Hogwarcie.
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie umiem komentować prologów, dlatego komentarz będzie dość krótki.
    Ogólnie podobało mi się, było to ciekawe wprowadzenie do całej historii. Dodatkowo cieszę się też, że była to jakaś porządna treść, a nie dosłownie pięć zdań na krzyż, z których potem niewiele się rozumie, a jeszcze mniej można o nich napisać.
    Zdziwiło mnie jednak zachowanie Grace. Bo po co ona wracała do pustego domu, w którym mogło stać się coś złego? (i swoją drogą stało, nie wiem, czy z nią, ale patrzenie, jak zabijają na twoich oczach dziecko to też tortura) Szczególnie, że ma dla kogo żyć, a Flynn w tym wieku by sobie bez matki nie poradził i na dodatek zostałby w pewien sposób sierotą. Mam nadzieję, że to wydarzenie sprawiło, że w przyszłości kobieta nie zachowywała się już tak lekkomyślnie.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Rejestrze zapomniałaś dodać kategorii, więc prosiłabym o uzupełnienie.

      Usuń
  6. Witaj ;D!

    Jestem wniebowzięta tym prologiem! Chociaż może nie dosadnie wszystko zakreśla, jednak ja tam czekam na dalsze rozdziały i mam nadzieję, że się dowiem wszystkiego i oswoję się z nowymi bohaterami. A może ta Grace Dawson to Rosalie Dawson? Cóż, z pewnością będzie mi dane rozwikłać tę zagadkę. Naprawdę czekam na kolejny rozdział, trzymam kciuki, żeby Ci się udało z tą wersją ^^ Komentarz króciutki, brak mi czasu :(

    Pozdrawiam serdecznie,
    Liley

    OdpowiedzUsuń
  7. Dotarłam ;)
    Zmieniłaś imię mamy Flynna? Oryginalne ;) Jednak widzę, że nadal jest taka sama. Bo wtrąceniu Syriusza do Azkabanu i śmierci swoich przyjaciół załamała się, chciałam umrzeć.
    Kobieta owszem postąpiła lekkomyślnie, ale ją rozumiem. Straciła wszystkich, ale powinna pamiętać, ze ma jeszcze Flynna.
    Bellatrix spadła jej jak z nieba chyba. Pragnęła śmierci i oto szalona ona się pojawia. Cieszę się, że jednak dzięki niej postanowiła walczyć (przynajmniej tak zrozumiałam). Nie chce zostawić swoich rodziców, syna i mam nadzieję, że to będzie ciężka lekcja, ale przecież co nas nie zabije to nas wzmocni ;) A BElla wykreowana jest znakomicie. Taka jak powinna być, świetnie ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja nie klikam, bo każdy filmik na youtube morduje mój komputer z każdą sekundą coraz bardziej, więc wolę nie ryzykować. Tak, ze mnie taka wredota jest, ale musisz się przyzwyczaić, bo zamierzam wpadać częściej. ;)

    Cóż... Jestem ciekawa co ma Grace i Bellatrix do Flynna Blacka. I czy jest spokrewniony z Syriuszem? Wiesz, prolog nasunął mi więcej pytań niż odpowiedzi, ale z racji, że dobry, porządny prolog właśnie taki powinien być, nie będę dłużej jęczeć. Trochę chaotycznie napisałaś tą drugą część prologu, dlatego nie mogłam za bardzo połapać się w sytuacji, ale krótko przed ujrzeniem chłopca zaczęło się robić jasno i przejrzyście.

    Jak już wspominałam, jestem na maksa ciekawa, jak wiąże się ten prolog z Fynnem, który ma być głównym bohaterem... Już nie mogę się doczekać.

    Styl masz ładny, to muszę przyznać, ale także chaotyczny w niektórych momentach. Czasami jest świetnie, ale jak na początku drugiej części prologu nie mogę się połapać, o co naprawdę chodzi.

    Pozdrawiam, dodaję do obserwowanych i jeszcze wrócę, Wellesie

    ksiezycowa-przeszlosc

    OdpowiedzUsuń
  9. Hm... Szczerze, to się trochę pogubiłam, jeśli chodzi o postacie, szczególnie w momencie, gdy James się pojawił kilka lat po swojej śmierci... Z komentarzy już trochę zdążyłam się dowiedzieć, bo w sumie nie czytałam wcześniej Twojego opowiadania :P

    Ja akurat jestem zwolenniczką krótkich prologów. Jeśli wprowadzenie musi być trochę dłuższe, po prostu robię z niego pierwszy rozdział, tak mniej więcej jak w "Kamieniu Filozoficznym". Pierwszy rozdział tam opisywał zdarzenia o 10 lat wcześniejsze niż cała reszta, ale jakos chyba nikomu to nie przeszkadzało ;)

    [krwawa-szarlotka]

    OdpowiedzUsuń
  10. nie lubię komentować prologów. grrr... nie wiem co napisać. podobało mi się i oczywiście będę wpadać na nowe rozdziały. trochę mi smutno, że nie ciągniesz dalej tamtej historii, ale trudno. Kiedyś spotkałam się z cytatem (nie zacytuję go słowo w słowo, bo nie pamiętam) że jakby każdy autor wydawał książkę dopiero wtedy, kiedy byłby z niej całkowicie zadowolony, to na świecie nie byłoby ani jednej książki...
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spojrzałam na Twój blog próbny i już znam problem. jak masz selektor z kolumnami np. .column-left-inner to on nie do końca tak wygląda. Selektor powinien wyglądać tak:
      .main-inner .column-right-inner
      tylko w kolumnie środkowej nie musisz tego mieć.
      pozdrawiam!

      Usuń
    2. ... wielkie dzięki <3 Początkowo nie mogłam uwierzyć że chodziło o taką banalną rzecz, ale jednak podziałało ^^ I na dodatek, okazało się, że zapomniałam wpisać jeden kod na tło kolumny :D Geniusz ze mnie, wiem :D W każdym bądź razie, dziękuję <3

      Usuń
    3. no problem. jak wiem, to zawsze pomogę.

      Usuń
  11. Piosenkę znam, ale w wykonaniu The Calling, który jest jej autorem i raczej przechylam się ku oryginałowi. Żeńska wersja jest trochę za delikatna i za wolna. Nie wiem, w zestawianiu z oryginałem, cover Charlene Sorai wydaje się wolny, przez co ma inny klimat, zwłaszcza że Charlene przeciąga trochę niektóre nuty, czego osobiście nie lubię.

    Szczerze powiedziawszy, nie wiem jakie były poprzednie trzy wersje, nie licząc tej, ponieważ trafiłam tutaj dawno temu, kiedy rozdziałów było więcej niż dwa + prolog. Nie ty jedna zaczynasz od początku, ponieważ ja ciągnę swojego bloga trzeci raz z nadzieją, że wreszcie uda mi się zapanować nad swoją wyobraźnią i komplikowaniem wszystkiego.

    Moment pojawienia się widma Lily i Jamesa, był bardzo magiczny. Widać, że Grace była z nimi bardzo związana i traktowała ich jak własną rodzinę. No i ta Bellatriks. Swoją drogą nie lubię jej. Denerwuje mnie jej niezrównoważenie, bestialstwo, cynizm i okrutność. Ja tej kobiety nigdy nie zrozumiem. Naprawdę. Ech, te prologi. Za krótkie są z reguły, żeby coś powiedzieć więcej. I tak się wystarczająco rozpisałam xD Ech, jak coś przemyślę to nawet nie jest tak źle ;D Życzę weny i dotrwania do końca :)

    http://historia-harryego-i-ginevry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Przybywam z oceny-opowiadan.blogspot.com
    Zgłosiłaś się do nas do oceny jeszcze z poprzednim blogiem. Teraz zaczęłaś wszystko od początku, a ja nie wiem, co mogę z Tobą zrobić... Nie dość, że nas o tym nie poinformowałaś, to jeszcze na blogu jest za mało rozdziałów, żeby je ocenić. Jestem więc zmuszona wystawić Ci odmowę. Nie lubię jednak robić tego z zaskoczenia, więc jeśli masz jakiś pomysł, jak możemy to rozwiązać, napisz mi na maila jarzebska.natalia@gmail.com albo na oceny-opowiadan.blogspot.com jaką masz propozycję. Poczekam tydzień, jeśli się nie odezwiesz - będę musiała wystawić odmowę.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie miałam okazji czytać wcześniejszej wersji tego opowiadania. Powiem szczerze,że nic nie zrozumiałam z tego prologu. Pewnie dlatego,że jestem świeżo po wkuwaniu regułek z fizyki. :/ No i może ta późna pora. Ten dzieciak to był Flynn, co nie? Prolog mroczny, owiany tajemnicą. Może jeszcze dziś przeczytam pierwszy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hmm...nie wiem co napisać, prolog jest w sam sobie ciekawe, choć trochę zagmatwany. Najbardziej zadziwia mnie pojawienie się Jamesa.
    No i pojawia się Bellatrix, która jest moją ulubioną postacią, u ciebie wydaje mi się jakoś mniej kanoniczna, ale i tak fajnie, że jest ;D

    OdpowiedzUsuń